To był dość długi proces przemiany mojego myślenia, ale przede wszystkim przemiany mojego serca. Mając długi myślałam, że to nie jest czas na dawanie. Bo jak dawać skoro mi brakuje co miesiąc. Najpierw muszę oddać, a potem ewentualnie będę mogła przemyśleć, przemodlić temat dawania.
Po jakimś czasie dotarło do mnie, że znów postawiłam siebie w miejscu Boga. To ja chciałam decydować o czasie kiedy zacznę Bogu oddawać SWOJE 10 procent. No właśnie, takie było moje myślenie: nie stać mnie jeszcze, nie mogę, nie poradzę sobie… Ja w centrum, czyli ja jestem Bogiem.
Bóg po raz pierwszy poruszył moje serce kiedy uczestniczyłam w kursie Crowna. Temat dawania skłonił mnie do pewnych refleksji. Ale to był dopiero początek. Kiedy ukończyłam kurs i zaczęłam towarzyszyć ludziom w rekolekcjach Finanse po Bożemu, temat dawania coraz bardziej wysuwał się na pierwszy plan. Z jednej strony pragnienie dawania, z drugiej strony paraliżujący wręcz lęk czy dam radę jak zacznę dawać. Pewnego dnia już nie rozumem, ale przede wszystkim sercem poczułam i uznałam Boga jako jedynego i wspaniałego mojego Zaopatrzyciela, Dawcę i Właściciela wszystkiego co mam. Musiałam to poczuć w swoim sercu, aby też poczuć i doświadczyć samej radości dawania. Teraz słowa „Radosnego dawcę miłuje Bóg” odczytałam na nowo, zupełnie inaczej. Jeszcze raz zaczęłam głęboko pochylać się nad fragmentami z Pisma Świętego, które mówiły o dawaniu, o samej dziesięcinie.
Szczególnie zatrzymałam się nad fragmentem z Księgi Malachiasza:
Przynieście całą dziesięcinę do spichlerza, aby był zapas w moim domu, a wtedy możecie Mnie doświadczać w tym - mówi Pan Zastępów - czy wam nie otworzę zaworów niebieskich i nie zleję na was błogosławieństwa w przeobfitej mierze.
Księga Malachiasza 3, 10
Co mnie poruszyło w tym fragmencie?
Ten fragment wykonał „operację” na moim sercu. Zobaczyłam jak naprawdę nie dowierzam cały czas Bogu, jak sama kieruję swoim życiem. Mogłam mówić, że wszystko należy do Pana, ale moje czyny wcale tego nie potwierdzały.
Zaczęłam dawać i już nie dlatego, że tak trzeba, ale dlatego, że zaczęłam z serca ufać Bogu. Zaczęłam nie tylko wierzyć w Niego, ale wierzyć Mu. To była wielka łaska. Dając STAŁAM SIĘ WOLNA. Nadal miałam długi, które spłacałam, ale dawałam wierząc, że Bóg „zaspokoi wspaniale każdą moją potrzebę.”
Dawanie mnie uwolniło. Zrozumiałam, że tak naprawdę w dawaniu dziesięciny chodzi o zaufanie Bogu. Zeszłam z tronu, oddałam miejsce Bogu. Wszystko zaczęło się zmieniać, bo tak naprawdę dawanie dziesięciny to był początek wielkich zmian w moim życiu.
Nie ukrywam, że czasem znów wraca myśl „a może teraz dam mniej, bo jest wyjątkowo trudny czas…”. Wtedy jest to dla mnie sygnał, że mam dać więcej, czy to w dziesięcinie, czy jałmużnie. Proszę Boga, aby wskazał mi osoby czy wspólnoty, które wyjątkowo w tym momencie są w potrzebie.
A co z moimi finansami, z moimi obawami czy starczy? Bóg nie kłamie, Bóg dotrzymuje słowa. Bóg jest dobry, bardzo dobry. On nie kombinuje. Obficie błogosławi, spłacam długi i niebawem będę całkowicie wolna od długów. Nigdy mi nie brakło,
a nieraz doświadczałam wielkich cudów i zapewnienia, że Bóg cały czas ze mną jest i obficie błogosławi.
Autor: Dorota Kmiecik
Zapraszamy na rekolekcje online „Finanse po Bożemu” na podstawie Kursu Crown organizowane w naszej Fundacji.