fbpx
Blog
Edukacja Finansowa Dzieci
„Tato kup mi to”, „Tato daj mi na …”, „Wszyscy w klasie mają 6-calowego smartfona – ja też chcę!”.

Czy znasz takie hasła? Wypowiadają je Twoje dzieci? Myślę, że każdy z nas zna i słyszał je nie raz od swoich pociech.

Pieniądze jest to jedna z tych rzeczywistości, której „dotykamy” codziennie. Nawet jeśli nie wydajemy pieniędzy każdego dnia, to chodzimy do pracy – między innymi po to, aby je zarobić, a później przeznaczyć na nasze różne „potrzeby”. Tutaj pojawia się kolejny temat: czy wszystkie rzeczy, na które wydajemy pieniądze, są naszą „potrzebą”? Warto się temu przyjrzeć, bo może się okazać, że tak nie jest. Może coś jest tylko chwilową zachcianką? Zwykło się mówić, że: 

ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zrobić wrażenie na ludziach, których nawet nie lubią.

CO JEST CZYJE?

Zacznijmy jednak od początku, tj. od pierwszych słów w Piśmie Świętym: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1,1). To, z pozoru „niewinne”, zdanie, które nam już „spowszedniało”, jest bardzo ważne, a wręcz kluczowe. Zadajmy sobie trzy pytania i poszukajmy na nie odpowiedzi:

  1. Na początku
  2. Bóg
  3. Stworzył Niebo i Ziemię 
  1. Kiedy?
  2. Kto?
  3. Co zrobił? 

Zobaczmy: Bóg stworzył niebo i ziemię (czyli wszystko) na samym początku. To On to wszystko stworzył, czyli On jest PANEM tego wszystkiego – nie MY! Musimy sobie uświadomić, że to, co uznajemy za własne, tak naprawdę należy do Boga, a my tylko z tego korzystamy – dzięki Niemu!

Idźmy dalej. Autor Księgi Rodzaju podaje: Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi» (Rdz 1,28). Zobaczmy, że w tym fragmencie Bóg błogosławi człowiekowi jako zarządcy, a nie przekazuje mu praw własności do wszystkiego, co stworzył. Dostaliśmy zadanie dbania o świat!

Kiedyś, rozważając ten fragment, przeżywałem wewnętrzny bunt i na modlitwie prowadziłem następujący dialog:

Ja: „O nie, Panie Boże, przecież parę rzeczy jest moich, przecież zapracowałem sobie na nie, zarobiłem i kupiłem je za swoje ciężko zarobione pieniądze.”
I otrzymałem taką wewnętrzną odpowiedź, a właściwie pogłębiające pytanie: „A jak to się stało, że zarobiłeś?”
Ja: „No jak?! Chodziłem do pracy, pracowałem i zarabiałem.”
Odpowiedź: „A jak się znalazłeś w tej pracy?”
Ja: „Złożyłem podanie o pracę, miałem już doświadczenie, wiedzę, trochę szczęścia i się dostałem.”
Odpowiedź: „A skąd miałeś doświadczenie i wiedzę?”
Ja: „Ukończyłem studia, starałem się pracować uczciwie i rzetelnie.”
Odpowiedź: „A jak się znalazłeś na studiach? Jak sobie je opłacałeś?”
Ja: „Ukończyłem liceum, a na początku rodzice pomagali i płacili za studia – ale później już sam na nie zarabiałem.”
Odpowiedź: „A jak to się stało, że poszedłeś do szkoły?”
Ja: „Rodzice mnie posłali.”
Odpowiedź: „A co zrobiłeś, żeby rodzice cię posłali do szkoły?”
Ja: „ … NIC … ”
Odpowiedź: „A co zrobiłeś, że rodzice cię tak wychowali?”
Ja: „ … NIC …”
Odpowiedź: „A co zrobiłeś żeby się urodzić?”
Ja: „ … NIC …”

Wówczas zrozumiałem, że naprawdę wszystko jest łaską, a ja jedynie z nią współpracuję.

Musimy pamiętać, że to Bóg stworzył świat i nieustannie podtrzymuje go w istnieniu.

To jest kwestia, którą powinny też zrozumieć nasze dzieci. Wszystko otrzymały, otrzymują i będą otrzymywać od Boga. Łatwiej może będzie im zrozumieć, że dzieje się to za pośrednictwem nas – rodziców. Zresztą, zastanówmy się sami: co nasz pięciolatek zrobił, aby mieć jedzenie, łóżko, misia, wyprawkę do przedszkola…?

Potrzeby, pragnienia, zachcianki

Nim przejdziemy do rozgraniczenia, co jest potrzebą, pragnieniem, a co zachcianką, powinniśmy pamiętać jeszcze o tym, że w Księdze proroka Izajasza napisane jest: Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi (Iz 55, 8-9).

Znaczy to między innymi tyle, że świat, współczesna ekonomia, reklama mają swoje definicje potrzeb. Przecież oglądając reklamę w telewizji trudno się nie zgodzić z płynącym z przekazu zapewnieniem, że potrzebuję takiego czy innego auta, wyjazdu zagranicznego, proszku do prania… Jednakże dla nas, ludzi wierzących, ważne jest to, co mówi Bóg – i jeśli Bóg tak mówi, to na pewno ma rację! Nie dziwmy się także, że inna definicja potrzeby wypływa z Biblii, a inna funkcjonuje w „świecie”.  Wybierajmy jednak to, co mówi Bóg, bo nasze myśli – nie są Jego myślami, nasze drogi – Jego drogami, nasza ekonomia – nie jest Jego ekonomią…

Pytanie: Komu wierzysz? Komu ufasz?

Potrzeby

Pismo Święte jednoznacznie wymienia podstawowe potrzeby człowieka: Pierwsze potrzeby życia: woda, chleb, odzienie i dom, by osłonić nagość (Syr 29, 21); Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni! (1Tm 6,8)

Moi drodzy, potrzebami nas samych i naszych dzieci są:

  1. Żywność
  2. Odzienie
  3. Dach nad głową (dom/mieszkanie).

Te trzy i tylko te trzy! Nie jest potrzebą naszego dziecka smartfon – choć pewnie dobrze, aby w niektórych sytuacjach go miało. Nie jest potrzebą oddzielny pokój – choć w pewnym wieku mogłoby go mieć. Potrzebą nawet nie są zajęcia dodatkowe, jak: taniec, szachy, basen, a nawet angielski, choć dobrze, aby dziecko chodziło na te zajęcia. Potrzebami dzieci (i naszymi) są: jedzenie, odzienie i dach nad głową! W związku z tym my, jako rodzice, według Pisma Świętego jesteśmy zobowiązani zaspokoić naszym dzieciom te trzy potrzeby – nie musimy spełniać pozostałych pragnień czy zachcianek.

Pragnienia i zachcianki

Jeśli już wiemy, co jest potrzebą, to teraz warto zastanowić się na tym, czym dla dziecka jest np. rower, a czym baton na półce przy kasie? Tu z pomocą przychodzi CZAS, a właściwie jego upływ w oczekiwaniu na realizację konkretnej potrzeby/pragnienia/zachcianki. Aczkolwiek nie ma wyraźnie zaznaczonej linii oddzielającej te dwa, a nawet trzy pojęcia, które różnicujemy intuicyjnie.

Pragnienie – to coś, czego pragniemy przez jakiś dłuższy czas i coś, co ma zazwyczaj większą wartość lub więcej kosztuje. Typowe przykłady pragnień to: rower, smartfon, komputer.

Zachcianka – rodzi się dość szybko i jej pragnienie trwa dość krótko. Zapominamy o niej po niedługim czasie – nieważne czy ją spełnimy, czy nie (np. wspomniany batonik przy kasie).

Jeśli nie jesteśmy pewni, co jest czym, warto na kartce zapisać sobie rzecz, którą chcielibyśmy kupić i kartkę schować do szuflady, na przykład na tydzień. Jeśli po tygodniu jeszcze o niej pamiętamy, to być może nie jest to zachcianka. Można ponowić test i włożyć ponownie kartkę do szuflady, na przykład na miesiąc, i jeśli po miesiącu nadal pamiętamy o tej rzeczy, to być może jest to pragnienie.

Oczywiście pragnienia i zachcianki możemy co jakiś czas realizować, ale trzeba pamiętać, co jest bardziej a co mniej ważne. Niedobrze by było, gdybyśmy pieniądze wydali na zachcianki, a brakowałoby na pragnienia albo – co gorsze – na potrzeby. Warto potrzeby optymalizować, pragnienia ograniczać, a zachcianki eliminować. Powinniśmy sami o tym pamiętać i rozmawiać z dziećmi, pomagając im rozróżniać te pojęcia i tworzyć właściwą hierarchię wydatków. Oczywistą sprawą jest to, że jeśli sami tym nie żyjemy, to nieskuteczne będą dawane przez nas nauki. Możemy mówić, ile chcemy, a dzieci będą naśladować nasze czyny. Jak zauważył Ralph Waldo Emerson, dziecko komunikuje rodzicowi ważną rzecz: To, co robisz, krzyczy do mnie tak głośno, że nie słyszę nic z tego, co mówisz.

Przede wszystkim relacja

 

Wszystkie zasady wychowania czy nawet dobrego wychowania, jak i zasady dobrego gospodarowania pieniędzmi, nie będą przyjęte przez nasze dzieci, jeśli przede wszystkim nie zbudujemy z nimi relacji! Jeśli zabraknie więzi, to zasady, nakazy i reguły będą nieprzyjemną koniecznością, do której będą musiały się dostosować, aby coś otrzymać (np. kieszonkowe). Jeśli jednak zniknie rodzic – „policjant”, dziecko będzie robiło to, co chce, co zaobserwowało na ulicy, co usłyszało w szkole.

Musimy pamiętać także, że wychowanie do dobrego gospodarowania pieniędzmi jest niezbędnym elementem wychowania w ogóle, czyli trzeba czasami postawić mur, który pod żadnym pozorem nie zostanie przekroczony. Edukację, wychowanie czy formację można porównać do robienia ciasta na pierogi. Trzeba pougniatać wielokrotnie, dodając różne składniki i nieustannie obserwując, jaki przynoszą efekt. My także musimy być obserwujący, elastyczni, ale też wytrwali w ugniataniu i formowaniu. Czasami może zdarzyć się, że nastolatek trzaśnie drzwiami, wykrzyczy coś i odejdzie – myślę, że spotykamy się z tym także w innych obszarach wychowawczych.

Zasady, reguły, umowy

 

Chciałbym podkreślić, iż reguły, o których wspomnę, funkcjonują w naszym domu. One ewoluowały i nadal zmieniają się, stosownie do wieku, płci i sytuacji naszych dzieci. Są to „nasze” zasady, które nie muszą się sprawdzić w Twoim domu i, proszę, nie przenoś ich bezrefleksyjnie na grunt swojej rodziny.

  1. Dzieci otrzymują kieszonkowe.

Uważamy, że aby dziecko nauczyło się obsługiwać nożem, trzeba mu ten nóż dać. Sama z siebie ta umiejętność nie przyjdzie. Można się zastanowić: od jakiego wieku zacząć dawać kieszonkowe? My sądzimy, że w okolicach piątego roku życia dziecka.

  1. Dzieci otrzymują tygodniowo tyle złotych, ile mają lat .

Wraz z wiekiem dziecko może otrzymywać więcej, ma dzięki temu większe możliwości gospodarowania pieniędzmi, ale też ponosi większą odpowiedzialność. Wprowadziliśmy interwał tygodniowy, gdyż miesięczny jest – naszym zdaniem – nieadekwatny. To zbyt długi czas dla dziecka. Chodzi też o to, by dziecko częściej stawało przed konkretnymi zadaniami: otrzymuje pieniądze i musi konkretnie je rozdysponować, wykonać wiele ćwiczeń, wiele powtórzeń. Uważamy, że dzieci powyżej 15 lat (uwzględniając także ogólne wychowanie, odpowiedzialność, dojrzałość) mogą przejść na inny system rozliczeniowy, tj. miesięczne stawki całkowitego utrzymania.

  1. Dzieci otrzymują kieszonkowe tylko wtedy, gdy się o nie upomną.

To dzieci mają przychodzić i przypominać, że chcą dostać pieniądze. Nie jest moją rolą narzucanie się  z chęcią zasilenia ich kont czy portfeli. Wypływa z tego konkretny przekaz: jak w pracy będą chciały otrzymać podwyżkę, to niech się o nią upomną…Rozliczenia są w weekendy.

  1. Pieniądze otrzymane przez dzieci trafiają od razu do 3 puszek – każda z innym napisem: „Dawanie”, „Wydawanie”, „Oszczędzanie”.

Jeśli otrzymują jakieś dodatkowe pieniądze (także od babci :)), to od razu 10% z nich trafia do puszki  „Dawanie” (otrzymały, więc powinny część dać) –  środki te idą na kościół, wspierają chorych, czasami zbiórki w szkole, utrzymanie adoptowanego dziecka na odległość… „Wydawanie” – te pieniądze dzieci mogą wydać na co chcą, aczkolwiek kontroluję wydatki paragonami i jeśli na przykład wszystkie fundusze zostały wydane na chipsy – rozmawiamy o tym i wyciągamy wnioski. „Oszczędzanie” – oszczędzamy chętniej, kiedy mamy konkretny cel. Jak nie ma celu – oszczędzanie jest bezcelowe/bezsensowne. Nie ma motywacji. Wniosek jest bardzo ważny: każda złotówka ma swój cel! Cel zawsze musi być jasno określony i najlepiej zapisany. Przykładowy podział środków: 10% – dawanie, 20% -oszczędzanie, 70% – wydawanie.

  1. Nie wolno mieszać zawartości puszek.

To jest podstawa w układaniu budżetu, nie ma wewnętrznych pożyczek (także między rodzeństwem)!

  1. Bank/Tata to jedyna instytucja, od której dziecko może pożyczyć pieniądze.

Czasami dziecko chce zrealizować jakąś zachciankę albo pragnienie. Pozwalamy na to, także z zaciągnięciem pożyczki. Chodzi o to, by też mogło doświadczyć ciężaru odsetek, które wynoszą 10% tygodniowo. Po kilku takich pożyczkach dzieci są bardzo powściągliwe w wydawaniu większej sumy pieniędzy niż same posiadają.

        7. Można zawsze zarobić.
Jest pewna część prac obowiązkowych, które dzieci wykonują na rzecz domu – wynikają one z ogólnego grafiku – ale są też prace, które dzieci mogą wykonać zarobkowo, np. odkurzenie auta, skoszenie trawy itp.

     8. Na duże zakupy możemy dzieciom dołożyć brakującą kwotę.
Przykład: rower. Dziecko uzbierało jakąś kwotę – drugie tyle dołożyliśmy (oczywiście nie mówimy tu o 5-letnim dziecku, a raczej o 10-letnim). Przy czym teraz, gdy dzieci mają po kilkanaście lat, zadeklarowaliśmy dołożenie 1/3 ceny towaru. Ma to też zachęcić je do poszukiwania możliwości pracowania i zarobkowania również poza domem. Każdy z 20 miliarderów, opisanych w książce Dawida Piątkowskiego „Umysł miliardera. Droga do wolności finansowej”, pracował przed 18-tym rokiem życia.

    9. Samodzielny system wydatkowania, gdy dziecko skończy np. 15 lat.
Wspomniałem o tym w punkcie drugim. W pewnym momencie dziecko chce stanowić coraz bardziej o sobie, kupować sobie ubrania, buty, chodzić na zajęcia dodatkowe. Warto obliczyć koszt utrzymania syna czy córki i tę kwotę przekazywać dziecku, aby samo sobie kupowało rzeczy, których potrzebuje. I znowu bardzo ważna rzecz: jeśli dziecko wyda wszystkie pieniądze na super buty, a nie ma na kurtkę – jesteśmy konsekwentni – nie dajemy dodatkowych pieniędzy.

Po co to wszystko?

Może się wydawać, że te, chwilami bezwzględne, zasady nie mają sensu. Tu warto zaufać Słowu Bożemu: Po owocach ich poznacie (Mt 7, 20). Widzimy w naszej rodzinie bardzo pozytywne efekty edukacji finansowej, które, jak wspominałem wielokrotnie, bywają chwilami nieprzyjemne. Skończyły się jednak hasła przy kasie: „Kup mi to”, gdyż odpowiadamy: „Sam sobie kup. Masz swoje pieniądze”. Nie ma problemu z ubieraniem nastolatki, nie muszą już to być ciuchy z galerii, bywają używane, czasami z wymiany, a czasami z super promocji.

Staramy się, by ta edukacja przygotowała ich do życia dorosłego. Opowiadamy o regułach i zasadach panujących w świecie biznesu, na rynku pracy. Pokazujemy koszt kredytu, wartość oszczędzania i czekania – coś, o czym bardzo mocno zapomnieliśmy. Mówimy o wytrwałości w inwestowaniu, zwłaszcza w siebie, odroczeniu niektórych zachcianek teraz, po to, by móc zaspokoić niektóre przyjemności w przyszłości.

Pieniądze są moralnie obojętne. To, co z nimi zrobimy, mówi o nas i naszym sercu: Bo gdzie skarb wasz, tam będzie i serce wasze (Łk 12, 34). Nasz stosunek do nich świadczy także o naszej wierze. To jak zarabiamy, oszczędzamy, wydajemy, inwestujemy jest naszym świadectwem oraz pokazuje czy wierzymy, że to Bóg jest właścicielem wszystkiego, a my tylko dobrymi i wiernymi zarządcami. Obyśmy usłyszeli kiedyś: 

Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu,
nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego Pana!

Autor: Andrzej Cwynar

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej nt. Bożej Ekonomii, to zapraszam Cię na nasze Rekolekcje #FinansePoBożemu na podstawie Kursu Crown. Kliknij po szczegóły.

Skip to content