„Wyznaję z Kościołem, że Maryja jako stworzenie, które wyszło z rąk Najwyższego, w porównaniu
z Jego nieskończonym Majestatem mniejsza jest niż najdrobniejszy pyłek, lub raczej, że jest niczym, gdyż jeden Bóg jest „Tym, Który Jest”. Toteż ów Pan wielmożny, całkiem niezależny i sam sobie wystarczający, nie potrzebował ani nie potrzebuje Najświętszej Dziewicy do spełnienia swojej woli i objawienia swojej chwały. Wystarczy Mu tylko zechcieć, by wszystkiego dokonać.
Przyjąwszy jednak rzeczywisty stan rzeczy, twierdzę, że Bóg, który od chwili stworzenia Najświętszej Dziewicy chciał, by największe Jego dzieła przez Nią się rozpoczęły i dokonywały,
nie zmieni z pewnością swego postępowania na wieki, gdyż jest Bogiem i nie podlega zmianom ani w swych zamiarach, ani w swym postępowaniu.
Bóg Ojciec nie inaczej dał światu Syna swego Jednorodzonego, jak tylko przez Maryję […].”
(Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny, nr 14–16).
„Naśladuję Bożą linię postępowania i nadzieję moją pokładam w Matce Boga Żywego.”
Prymas Tysiąclecia
Jak dzisiaj sięgam myślą wstecz, to widzę, że z Matką Bożą byłam związana od dzieciństwa. Moja śp. babcia Kasia nauczyła mnie (kilkuletnie dziecko) modlitwy różańcowej. Zabierała mnie na majówki, widziałam ją jak ciągle chodzi
z różańcem, modli się na nim, często modliłyśmy się razem. Pamiętam jak razem z babcią pojechałyśmy autobusem
do Krasnobrodu na odpust na Matki Boskiej Jagodnej. Była droga krzyżowa, procesja różańcowa do kapliczki na wodzie,
z cudownym obrazem. Nocowałyśmy na korytarzu klasztoru, na podłodze. Tam pierwszy raz z głębi serca zawierzyłam się Maryi. Mój wpis znajduje się gdzieś w księgach pamiątkowych Parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Mocno to wydarzenie przeżyłam. Z upływem lat bardzo oddaliłam się od Kościoła, moja wiara, zamiast dojrzewać, prawie całkiem umarła. Przypominam sobie jak raz poszłam z koleżankami na październikowe nabożeństwo różańcowe dla studentów. Koleżanki mówiły, że warto pójść bo będzie fajnie… Zabawa polegała na tym, że po kaplicy krążył mikrofon i każdy po kolei odmawiał zdrowaśkę. W końcu mikrofon dotarł do mnie, a ja nie zdołałam z siebie wydobyć głosu, nastała pustka,
nie umiałam wypowiedzieć słowa. Wróciłam do domu, a różaniec poszedł w kąt na długie lata.
Ponownie za niego chwyciłam w obliczu kryzysu małżeńskiego. Mi i mojemu mężowi urodziło się trzecie dziecko, a my byliśmy całkowicie obcymi dla siebie ludźmi. Widziałam wtedy dwa wyjścia rozwód albo próba walki o małżeństwo. Zaczęłam modlitwę pompejańską – oczywiście w intencji nawrócenia mojego męża, bo przecież ja byłam bez zarzutu. Pan Pulikowski opowiadał, jak przyszedł do niego do poradni rodzinnej mężczyzna, który miał zeszyt, a w nim według dat i godzin spisane było wszystko, co jego zdaniem jego żona zrobiła karygodnie źle. Ja miałam taki właśnie zeszyt, tyle, że w mojej głowie nie na papierze. Pamiętałam dosłownie wszystko mojemu mężowi, ciągle to roztrząsałam i przerabiałam w sobie na nowo. Czas tej nowenny okazał się czasem prawdziwej walki duchowej, było bardzo ciężko. Rozpoczynając modlitwę nie byłam w stanie łaski uświecającej. Kończyłam nowennę w szpitalu ze Stasiem chorym na zapalenie płuc. Jednak już wtedy wiedziałam, że jest to początek mojego nowego życia. Potem natrafiłam na „Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny” Św. Ludwika Marii Grignon de Montforta, przeczytałam go i rozpoczęłam 33 dniowe rekolekcje przed zawierzeniem. Czas rekolekcji to kolejny bardzo trudny, ale błogosławiony okres. Był to czas stawania w prawdzie o sobie, Maryja z wielką miłością pokazywała mi jak ja przyczyniłam się do tego, w jakim stanie jest moje małżeństwo, uświadomiłam sobie wiele grzechów. Przeprowadziła mnie przez etap przebaczenia sobie złych decyzji z przeszłości i przebaczenia innym zwłaszcza mojemu tacie. Przystąpiłam do spowiedzi generalnej i z czystym sumieniem 8 grudnia 2018 roku zawierzyłam się Jezusowi przez ręce Maryi.
Od tej pory czuję, że jestem w Jej objęciach. Wszystko co się po tamtym dniu wydarzyło, wszystkie spotkane osoby, dzieła, wspólnota Domowego Kościoła, to jej sprawka. Pod jej okiem uczę się życia zgodnego z Bożą Wolą i innego życia już nie chcę. Głęboko wierzę, że cała przemiana jaką przeszłam ja sama i moje małżeństwo, to zasługa Jej wstawiennictwa.
Dziękuję Ci Maryjo, że jesteś tą, która przybliża Serce Boga do człowieka. Dziękuję Ci Maryjo, że zechciałaś o mnie zawalczyć.
Autor: Anna Rożek
Ps. Chcąc przejść przez rekolekcje 33 dniowe, przygotowujące do oddania się Jezusowi przez ręce Maryi, można skorzystać
z materiałów na https://oddanie33.pl